Nie wiedzieć jest rzeczą ludzką, ale niewiedza potrafi nas ograniczyć, a w szczególności osoby z niepełnosprawnościami.
Dowiadując się na wizycie u lekarza o diagnozie stwardnienia rozsianego nasz świat zawala nam się na głowę i myślimy sobie, że to już koniec...
Tak było w moim przypadku- strach, panika i bezsilność obezwładniły mnie totalnie.
Widmo kalectwa doprowadziło mnie do skraju wyczerpania psychicznego i fizycznego.
Bałam się przyszłości, bo wiedziałam, że ta choroba może posadzić mnie na wózek.
I co wtedy ? Będę siedzieć w domu, wyglądać przez okno patrząc jak pory roku się zmieniają? Przecież nie tak miało wyglądać moje życie. Miałam marzenia, pragnienia, a tu nagle wózek... No cóż z oporem i wstydem w końcu siadłam na niego. Lekko nie było, ale powoli przełamałam tę barierę. Tylko ja chciałam czegoś więcej, a nie tylko jeździć wózkiem po swojej okolicy i ewentualnie na wizytę do lekarza.. a gdzie moje marzenia o podróżach, które tak kocham, a szczególności w góry! No ale jak wózkiem? W terenie górskim? Na długie dystanse? Nie ma takiej opcji ze względu na słabą sprawność rąk– takie było moje myślenie - jakże błędne.
To moje błędne myślenie, to właśnie ta niewiedza. Przecież istnieje coś takiego jak przystawka elektryczna do wózka. Po dogłębnym przewertowaniu Internetu w poszukiwaniu najlepszego modelu takiej przystawki natknęłam się na przystawkę REHASENSE PAWS. To cudo przykuło moją uwagę!
Wybór tego modelu to było idealne rozwiązanie.
Teraz bez problemu mogę spełniać moje marzenia o podróżach. Zabieram ją praktycznie wszędzie, a w szczególności w góry, które tak kocham! Przeszkody, które kiedyś mnie ograniczały jeżdżąc tylko na wózku zniknęły. Mogę śmiało zaplanować długodystansowe etapy, bo bateria w tej przystawce jest chyba nie do zdarcia.
Mimo, że na wózku to cieszę się z życia i biorę z niego pełnymi garściami. Przystawka REHASENSE PAWS uratowała moje marzenia.