Specjalizujemy się w doborze i sprzedaży wózków inwalidzkich.

ORTLIFE - Blog - Pierwsza wyprawa na mojej przystawce elektrycznej.

Pierwsza wyprawa na mojej przystawce elektrycznej.

Pierwsza wyprawa na mojej przystawce elektrycznej.

Tego dnia rano przebudziłam się z ekscytacją, przygotowana do pierwszej wyprawy z nową przystawką elektryczną. Plan był prosty - ruszyć w góry, do malowniczego Zakopanego, i pokonać szlak do Morskiego Oka. To miała być jedna z tych doskonałych przygód, wspaniałe widoki, dobre towarzystwo i nowa technologia wspomagająca, która miała ułatwić podróż. Wszystko szło zgodnie z planem. Pogoda była piękna, słońce świeciło na niebie, a góry prezentowały się imponująco. W towarzystwie przyjaciół wyruszyliśmy w stronę Morskiego Oka, pełni optymizmu i radości z nadchodzącej wyprawy. No cóż, nie zawsze wszystko idzie zgodnie z planem. Nagle, zaczął padać deszcz. W ciągu chwili nasza euforia została zastąpiona chłodem i pragnieniem schronienia. W takich sytuacjach przystawka elektryczna może być zbawieniem - ale tylko do pewnego momentu. Deszcz nie tylko przemoczył nas, ale także zagrażał sprawności przystawki. Okazało się, że mokra elektronika i układy sterujące nie są najlepszymi przyjaciółmi. W połowie drogi do Morskiego Oka, przystawka zaczęła sprawiać problemy. Z każdym krokiem stawała się mniej skuteczna, aż wreszcie kompletnie odmówiła posłuszeństwa. Zdezorientowani i przemoczeni postanowiliśmy zatrzymać się i ocenić sytuację. Wtedy zjawiła się pomoc z niespodziewanej strony. Górale, którzy znaleźli się w pobliżu, zaoferowali pomoc. Zdecydowali się wrzucić mój wózek inwalidzki i zepsutą przystawkę na bryczkę konną i podwieźć nas do najbliższego parkingu w Palenicy, gdzie zostawiliśmy swoje auta. Do hotelu dotarliśmy całkowicie mokrzy i zmarznięci, ale z poczuciem przetrwania przygody. Wtedy jednak zaczęły się prawdziwe schody. Następnego dnia, przygotowując się do kolejnej wyprawy, odkryłam, że przystawka elektryczna jest kompletnie rozładowana. Okazało się, że dzień wcześniej, wrzucając ją do bagażnika, zapomniałam ją wyłączyć. W trakcie powrotu do hotelu włączyła się sama, a wirujące koło napędowe zrobiło dziurę w wykładzinie bagażnika, co doprowadziło do całkowitego wyczerpania baterii. To był moment szoku. Wyprawa, która miała być spełnieniem marzeń, zamieniła się w serię problemów technicznych. Zamiast eksplorować górskie szlaki, znalazłam się na wózku inwalidzkim, zdany na siłę swoich mięśni rąk. Jednak mimo wszystko, udało się przeżyć tę przygodę, nawet jeżeli nie wszystko poszło zgodnie z planem. Teraz, gdy przystawka trafiła do serwisu, regularnie sprawdzam jej stan, aby uniknąć podobnych niespodzianek podczas przyszłych podróży. Ta awaria stała się lekcją, a każda chwila w górach, choć trudna, pozostała niezapomniana. Przygoda z przystawką elektryczną na pewno nauczyła mnie szacunku do technologii, ale przede wszystkim do górskiej nieprzewidywalności.

To jest wyrób medyczny.
Używaj go zgodnie z instrukcją używania lub etykietą.